Kiedy po występie zobaczyłem uśmiech na twarzach pensjonariuszy, uświadomiłem sobie, że wnieśliśmy coś dobrego w ich życie. I nie chodzi mi tu o wrażenia ze spektaklu. Mam na myśli raczej to, iż upewnili się że nie zapomnimy. Nie zapomnimy o tamtych wydarzeniach. Nie zapomnimy o ludziach. Wiedzieli, że będziemy pamiętać nie o datach, lecz o bohaterach. Bohaterach tamtych czasów. O Janku, który zginął w Powstaniu Styczniowym; o Emilii konającej w Powstaniu Listopadowym; o Mirku cierpiącym w 1940 r.; o Bogdanie walczącym o życie na stole operacyjnym podczas stanu wojennego.
Oni rozumieli głębiej przekaz tego wydarzenia niż my. Schodząc ze sceny pewna pani złapała mnie za rękę i powiedziała proste słowo: "Dziękuję." To znaczyło o wiele więcej niż gratulacje i oklaski, nawet najdłuższe z owacją na stojąco. Uważam, że było to dla mnie większe przeżycia niż dla nich. Tak więc dziękuję.